mtenis.pun.pl - forum fanów tenisa ATP
Ojciec Chrzestny
Wspaniała generacja tenisistów (roczniki 80-82). Tenis zacząłem oglądać jeszcze przed nimi, ale śmiało mogę powiedzieć, że to na ich grze się tenisowo wychowałem. Różnie potoczyły się ich kariery, ale trzeba sobie otwarcie przyznać, że w swoich najlepszych latach była to grupa wybitnych, genialnych graczy, dla których nie było rzeczy w tenisie niemożliwych. Powiem więcej, poza różnymi stylami gry, odmiennymi osobowościami było coś co jednak łączyło ich w pewną całość - przeświadczenie, że ten cały tenisowy świat należy do nich. Przez jakiś czas tak faktycznie było.
Wątpliwości budzi skład tej ekipy. Podstawę tworzą jednak niżej wymienieni gracze, bez których używanie nazwy tematu jest pozbawione sensu :
Roger Federer
Lleyton Hewitt
Andy Roddick
Marat Safin
Juan Carlos Ferrero
Jedni (np ja ) koniecznie wymieniają tam też Nalbiego, są też tacy dla których New Balls to także tenisiści urodzenie w drugiej połowie lat 70. czyli Tommy Haas, James Blake, Magnus Norman czy Gustavo Kuerten.
Nie możemy też zapomnieć o szerokiej "ławce", czyli Michasiu, PHM, Boredo czy Denko (ten z wiadomych przyczyn tylko z racji daty urodzenia).
O NB powiedzieliśmy niemal wszystko, ale chyba jednak niekoniecznie. W każdym razie po to powstał ten temat. Tu możemy o nich pisać w nieskończoność. Oby ten wpis nie był w tym wątku ostatnim .
Offline
Nie bardzo rozumiem sens tego tematu
Co do new ballsow - Swietni zawodnicy. Jakos duzo bardzie przemawia do mnia ta generacja zawodnikow pod wzgledem charyzmy, osobowosci. Zawsze zwracam uwage i kibicuje Ferrero, Hewittowi, Safinowi chociaz od dawna nie licza sie w stawce. W generacji why not do tego grona przekonuje mnie Nadal i ostatnio Del Potro. Reszta jakas taka bezplciowa mi sie wydaje.
Dlatego szkoda mi tych zawodnikow, pod wzgledem kondycjnym, stylem gry bili na glowe obecnych mlodzieniaszkow. Zasluzyli na duzo wiecej wygranych najwazniejszych turniejow, ale ich problem byl jeden - Roger Federer. Ciekawe co mogli by tak na dobra sprawe osiagnac gdyby (no wlasnie gdyby ) nie byli przesladowani przy kazdej lepsze okazji przez Szwajcara. Duzo bardziej przekonywala mnie ich gra niz strasznie nieefektowany styl gry Murraya, Cilica czy Simona. Czasami az odechciewa sie ogladac tenis przez cos takiego.
Offline
User
W.w. gracze to prawdziwi mistrzowie na grę których patrzy się z wielką przyjemnością, szkoda że nowe pokolenie takie nie jest
Offline
User
Ja ze swojej strony też do nich zaliczam Nalbandiana. Chłopak był na miarę talentu Federera. Jak chciał to mógł wszystko wygrać i wszystkich pokonać. Mówię tu dosłownie, tylko te kontuzje. Wg mnie to jest jego prawdziwa zmora a nie jakiś tenisista.
Do starej gwardii zaliczałem Corie. Pamiętam go jak potrafił mnie zaskakiwać naprawdę świetnymi akcjami w monte cxarlo i rzymie gdzie w swoim czasie staczał świetnie pojedynki z nadalem.
Roddick, Federer, Hewitt, czy też i Car zawsze jakoś razem ze sobą mi się kojarzyli. Bo jak np. o Hewiccie czy Rodzie pomyślałem to często przychodziły mi na myśl słowa pewnego komentatowa, że oni to na Rogera nigdy bata nie znajdą, nie ta generacja. Do dziś myslę że takiego nie ma i nie będziem, za wyjątkiem nadala który jednak już np. w tym roku przegrywał ze Szwajcarem. Roger jak zechce to może wszystko, a pojedyńcze sukcesy Del Potro czy murraya lub nawet kogoś innego to tak naprawdę wielki fart. Żałuję że ich czasy powoli dochodza do końca.
Offline
User
DUN I LOVE napisał:
Jedni (np ja ) koniecznie wymieniają tam też Nalbiego, są też tacy dla których New Balls to także tenisiści urodzenie w drugiej połowie lat 70. czyli Tommy Haas, James Blake, Magnus Norman czy Gustavo Kuerten.
.
Zapomniałeś o kimś... Jest jeszcze jeden. Mój pierwszy ulubiony tenisista. Carlos Moya. To dopiero wielki talent, zniszczony przez kontuzje.
Piękne czasy minęły... Takich graczy już nigdy nie będzi
Offline
Ja do pokolenia niu bolsów dodam ... siebie bo ja też jestem z tego rzutu, może nie stricte tenisowo i wybitnie rocznikowo (jakieś 3-4 lata za późno był mój pierwszy krzyk) ale to moja epoka i moje chłopaki są, ja sie patrząc na nich uczyłam tenisa i dzięki nim stał sie on moją ulubioną dziedziną sportu Myślę, że sentyment to duża rzecz i obiektywizm czasem przesłania, ale lepszej paki nie spodziewam sie już ujrzeć na kortach. Fajni są Ci nowi jak Ryś czy Marcoś czy nawet Żo ale to nie to. Nie ma tej specyficznej chemii która połączyła mnie zwłaszcza z Safinem, Federerem, Nalbem (a jakże !) i innymi (nawet jak mi z Rodem nie było po drodze to skubaniec i tak był traktowany inaczej i polubownie xDD).
Odchodzi Marat i nawet mi samej ciężko zdefiniować jest co to będzie jak jego nie będzie bo chyba strach sie bać No ale cóż ... czas jest nieubłagany i w myśł przysłowia "wszysto co na serio piękne kiedyś musi sie skończyć" ...
metjuAR napisał:
. Żałuję że ich czasy powoli dochodza do końca.
Jak "przychodzi czas" na najulubieńszego z niu bolsów to jest dopiero żal, mówie Ci - ciężko nawet opisać czasem ... i lepiej niech sie na wspoinki nie zbiera bo wogóle nyndza straszna;
Ostatnio edytowany przez Lena (11-10-2009 19:34:20)
Offline
Moderator
asiek napisał:
DUN I LOVE napisał:
Jedni (np ja ) koniecznie wymieniają tam też Nalbiego, są też tacy dla których New Balls to także tenisiści urodzenie w drugiej połowie lat 70. czyli Tommy Haas, James Blake, Magnus Norman czy Gustavo Kuerten.
.Zapomniałeś o kimś... Jest jeszcze jeden. Mój pierwszy ulubiony tenisista. Carlos Moya. To dopiero wielki talent, zniszczony przez kontuzje.
Piękne czasy minęły... Takich graczy już nigdy nie będzi
Moya nie ma ŻADNEGO związku z New Balls, podobnie jak Kuerten i Blake. Nikt nigdy ich do tej grupy nie zaliczał. New Balls to roczniki 80-82... Pokolenie z połowy lat 70 to właśnie to pokolenie przejściowe między grupą Samprasa i Agassiego, ostatnią która grała klasyczny tenis, a New Balls, którzy byli esencją nowoczesnej, agresywnej gry.
Od siebie dodam, że moim zdanie pokolenie które obecnie dominuje, czyli 86-87, też będzie przejściowe(nie liczę tu Nadala, bo to zupełnie osobny przypadek). Ci zawodnicy nic specjalnie nowego do gry nie wnoszą, powiedziałbym przeciwnie, pod względem filozofii gry mamy regres; tenisiści zamiast grać wymiany będąc coraz bardziej w korcie, co było domeną New Balls, zwłaszcza Federera, Nalbandiana, Safina i Hewitta, cofają się coraz bardziej za nią; a już Murray który wygrywa Mastersy na hard latając pod bandą, to jakiś dramat.
Najważniejszą cechą New Balls była różnorodność, każdy miał swój sty; różnice może nie były tak wielkie jak między graczami z lat 90-tych, gdzie w czołówce byli i grający klasyczne s&v i baselinerzy(i to też różnie grający), ale jednak zasadnicze. Zupełnie inaczej grał Fed, inaczej Hewitt, inaczej Safin, czy Roddick. I to zdecydowało o sukcesie tego pokolenia, także medialnym; każdy po prostu miał tu coś dla siebie, zarówno wielbiciele mocnego grania, jak i wzorowej techniki i urozmaicenia, wreszcie fani defensywy; nie mówiąc o tym, że w tym pokoleniu mieliśmy też wysyp prawdziwych sportowych indywidualności, ludzi obdarzonych dużą charyzmą, mających coś do powiedzenia nie tylko o tenisie, o co obecnie coraz trudniej.
Teraz mamy wysyp klonów, z jednej strony atakuje przebijactwo, z drugiej łupanina... zaryzykuję i powiem, że żaden obecnych młodych zawodników(jak mówiłem wcześnie, pomijam tu Nadala) nie osiągnie ogromnych sukcesów, w sensie wielkokrotnych wygranych/finałów WS i długotrwałego liderowanie rankingowi; ich gra na to nie pozwoli. Wydaję mi się, że na kolejnych naprawdę wielkich mistrzów będziemy musieli poczekać aż do osiągnięcia tenisowej dojrzałości przez graczy urodzonych w latach 90-tych.
A dla wszystkich New Balls - wielki szacun panowie. I wygrajcie coś jeszcze.
Ostatnio edytowany przez Robertinho (11-10-2009 21:09:32)
Offline
Ojciec Chrzestny
Bizon napisał:
Nie bardzo rozumiem sens tego tematu
Temat się sprawdził . Jego pierwotny sens ( ww zasadzie jego brak) zostawmy
Lena napisał:
Nie ma tej specyficznej chemii która połączyła mnie zwłaszcza z Safinem, Federerem, Nalbem (a jakże !) i innymi (nawet jak mi z Rodem nie było po drodze to skubaniec i tak był traktowany inaczej i polubownie xDD).
Z Rodem bywało bardzo różnie, oj różnie Wczoraj tak naszła mnie myśl o tym co się stanie w Paryżu i poczułem, że coś mi ucieka. By zahamować ten proces powstał ten temat, gdzie zawsze będzie można się wyżalić.
Lena, sprawiasz wrażenie bardzo spokojnej, szacunek. Ja to od wczoraj oglądam na YT filmiki z Maratem. Naszła mnie chwila mocnej zadumy i refleksji, centralnie jakby ktoś umierał. A przecież On tylko kończy grać w tenisa
Lena napisał:
Jak "przychodzi czas" na najulubieńszego z niu bolsów to jest dopiero żal
No na to to ja nie jestem totalnie gotowy, więc dobrze, że Fed na swojej stronie chwali się rakietą na rok 2010
metjuAR napisał:
Do starej gwardii zaliczałem Corie. Pamiętam go jak potrafił mnie zaskakiwać naprawdę świetnymi akcjami w monte cxarlo i rzymie gdzie w swoim czasie staczał świetnie pojedynki z nadalem.
Właśnie, o El Mago zapomniałem, ale wstyd
Zapomniałeś o kimś... Jest jeszcze jeden. Mój pierwszy ulubiony tenisista. Carlos Moya. To dopiero wielki talent, zniszczony przez kontuzje.
Trochę poczytałem o New Ballsach, natrafiłem na tę opinie, że gracze z lat 76-79 też tam się wliczają. Ja jednak tak tego nie widzę. To mogą być co najwyżej gracze "przedsionka New Ballsów"
Offline
Moderator
A co do sensu tematy, no nie oszukujmy się, część z nas to stare pierdziele(Leny nie liczę, ona ciągle ma tę drapieżność osiemnastki. ) i trzeba gdzieś powspominać stare, dobre czasy.
Offline
User
Lena napisał:
Jak "przychodzi czas" na najulubieńszego z niu bolsów to jest dopiero żal, mówie Ci - ciężko nawet opisać czasem ... i lepiej niech sie na wspoinki nie zbiera bo wogóle nyndza straszna;
Wiem co czujesz, też uwielbiam Marata, szkoda że kończy :
Offline
Masta
Nie ma to jak topic dla geriatryków.
Offline
Robertinho napisał:
A co do sensu tematy, no nie oszukujmy się, część z nas to stare pierdziele(Leny nie liczę, ona ciągle ma tę drapieżność osiemnastki. ) i trzeba gdzieś powspominać stare, dobre czasy.
wrr
DUN I LOVE napisał:
Lena, sprawiasz wrażenie bardzo spokojnej, szacunek.
Poczekaj do the last match w Bercy - przestane sprawiać wrażenia jakiekolwiek xDDD
Offline
Masta
Atmosfera niczym ze spotkania garstki kombatantów wspominających dzieje Powstania Warszawskiego.
A myślę, że dobra połowa jak nie więcej forumowiczów wychowała się na New Ballsach, a pozatym tylko Car odchodzi do lamusa, reszt gra i ma się całkiem dobrze( 2 przedstawicieli w top 10,Ferrero i Hewitt wygrali po 1 turnieju w tym sezonie i trzymają się w "50").
Nie ma co płakać, tylko cieszyć się, że kilku z nich jest w dobrej formie i walczy z leśną młodzieżą.
Offline
User
DUN I LOVE napisał:
Wspaniała generacja tenisistów (roczniki 80-82).
Roger Federer
Lleyton Hewitt
Andy Roddick
Marat Safin
Juan Carlos Ferrero
Jedni (np ja ) koniecznie wymieniają tam też Nalbiego
Nie możemy też zapomnieć o szerokiej "ławce", czyli Michasiu, PHM, Boredo czy Denko (ten z wiadomych przyczyn tylko z racji daty urodzenia).
A ja tam nazbyt sentymantalny nie jestem i pokolenie NB to dla mnie grupa owszem utalentowana , barwna , oraz budząca same ciepłe skojarzenia , ale bez przesady , może i mówiłbym inaczej gdybym widział czasy świetności Lleytona , JCF , czy Marata do którego od zawsze moja sympatia byla bezgraniczna , ale niestety nie bylo to mi dane .
Wykorzystując temat po krótce zdawkowo scharakteryzuje przedstawicieli tej oldskulowej paczki
Od najlepszych
Safin - Rogata i tempereramentna dusza , ktorą zgubila najprawdopodobniej rosyjska lekkość bytu . Incydentalnie udawał stuprocentowego profesjonaliste i grzecznego chłopca . Osiągniecia na miare ambicji , nie talentu a tylko ambicji .
Federer - Chyba jedyny z Niu balsow ktory maxymalnie wykorzysta swoj czas , i spelni sie do końca Tenisista Genialny , czasem denerwująco genialny
Nalbandian - Postać o ponad przeciętnym intelekcie , ale i skomplikowanej psychice . Nie umie walczyć z zębem , ma ten ząb , potrafi nim kasać , ale na ogół gdy idzie po jego myśli . Tendencje do autodestrukcji to jego drugie imię .
Blake - Persona pelna fantzji , efekciarska , mająca własne wyobrażenie o grze w tenisa . Jak ma dzień potrafi rozstrzelać każdego , jak nie dramat jest pełny . Zlosliwi twierdzą że ten dzień Blake'a nastepuje tylko raz do roku - 1 maja gdy w stanie Connecticut obchodzony jest nie dzień pracy , a dzień Jamesa Blake'a
Youzhny - Człowiek to nie do końca a) zdrowy na umyśle b) świadom nietuzinkowego talentu . Wielkim niedopatrzeniem losu jest fakt że pozostaje bez szlema czy choćby mastersa . Zawsze zdolny do pojedynczego spektakularnego triumfu
Mathieu - Ten to ma jedną unikatową w sumie malą przydatną zdolnosć , mianowicie najładniej zaprasza rywali do tzw. powrotów . Przyjemny w odbierze mimo mocno zero -jedynkowego stylu . Mentalnie dzieciak Dawno temu przekroczył granice z napisem "niespelnione telanty" i z tej drogi powrotu dla Paula nie ma .
Roddick Pzryznaje że z pewną estetyczną nieprzyjemnością oglądam niektore jego mecze , niemniej na swój sposób go cenie . Zawsze chciałbym o nim pisac tylko dobrze , bez żadnych uszczypliwości , ale czasem sie nie da
Ferrero Nostalgiczne są koleje jego losu , przecenił swoje sily obierając strasznie energochłonny styl , który zgubił go w pewnym momencie( zdaje sie po sezonie 04 ) w sposób okrutny co tak naprawde musialo nastapić , bo problem nabrzmiewal aż wreszcie wrzód pękł . Fajnie zę sie pozbierał
Hewitt Wojownik jakich mało , brzydzi się kreczem , nikt z jego epoki nie opanował umiejętności trzymania pilki w korcie tak jak Lleyton . Najlepsze lata Hewitta to juz prehistoria , ale jeszcze nie raz i nie dwa razy pokaże pazurki , i wygra mecz w ktorym bedzie skazywany na pożarcie
Ostatnio edytowany przez Alvaro (12-10-2009 13:48:22)
Offline